czyli myśli zbyt ulotne, by opadły na kartkę?
No i głupio tak siedzieć przed monitorem w taki czas. Ale skoro już siedzę, to może coś napiszę, bo pusto tu niemiłosiernie i strasznie smutno. Dzis zacznę od teatru, właśnie wróciłam ze spektaklu klasy 1d czyli sceny 37. Spektakl świetny, śpiew, pantomima, taniec, ruch, po prostu klasa. Polecam każdemu, kto chce zobaczyć teatr na dobrym poziomie, choć "robią go " licealiści, czyli dopiero się uczą. Oczywiście wszystko pod okiem wspaniałego prof. od teatru, Dariusza Romanowskiego. Ostatnimi czasy duże teatry oferują nam głównie przekładanie wszystkiego na jakąś taką współczesność; brutalną, roznegliżowaną, bardzo dosłowną, która niby ma do nas współczesnych bardziej trafić niż "klasyczna klasyka". Ale chyba trochę już tego za dużo, bo ludzie, w tym i licealiści, wcale tego nie kupują, a wrecz zrażają się do teatru. Żeby wrócić do lubienia teatru i chęci przychodzenia na spektakle, naprawdę polecam naszą klasę teatralną. W tych sztukach nie ma nic na siłę, udowadniają, że wcale nie trzeba mieć "wszystkich bebechów na wierzchu" żeby sztuka do nas przemówiła.
No i stało się, jak już ich zobaczyłam po dłuższej przerwie, bo tak się niefajnie złożyło, że nie byłam na żadnym spektaklu poprzedniej edycji klasy teatralnej, nad czym do dziś ubolewam :(, to dzisiejszy wpis praktycznie zdominowały refleksje o teatrze :) No ale dość chwalenia, trzeba ich po prostu zobaczyć. :)
Tymczasem wróćmy do wierszy, dziś proponuję wiersze mistrza Brodskiego, trochę to bardziej dla naszej rymowanej frakcji ;) ale nie tylko...
(więcej)
ale my chcemy być skazani na jedną rzeczywistość
zień dobry, z okazji Dnia Książki chcemy prezentować naszym klientom fragmenty książek, odczytywane przez "żywe audiobooki". Czy ma pan/pani propozycję, co można by pokazać innym czytelnikom?
-Przepraszam, jestem zajęty/a, szukam książki na prezent/ nie znam się na nowościach/ [wzrok: spadaj stąd jak najszybciej!]
ziękuję bardzo, życzę udanych zakupów.
(więcej)
Podrzucamy czerwone płatki tulipanów, spadają śmiechem i jeszcze raz... Skrzypią sandały na bruku. Reklamówka wiruje nad hasającą ulicą, turkocze pociąg nie tramwaj, deskorolki z dzieciństwa. Pyszne popołudnie pałaszuje maliny. Zwinięte sreberko po kanapce to kosmiczna kulka. Mała dziewczynka podrzuca ją ze słonecznością. Nic więcej nie trzeba. Jesteśmy wiosenni!
czyli o pisaniu jednego zdania od nowa
Ostatnio czuję się jak Grand z Dżumy Camusa. W nieskończoność poprawiam jedno, góra dwa zdania, żeby dojść do wniosku, że to jest do niczego. Wyrzucam przymiotniki, wrzucam zaimki, i na odwrót, i tak dalej..
Poniżej jeden z efektów pułapki perfekcjonizmu, czyli COŚ, co być może zmieni się jeszcze kilkadziesiąt razy:
(więcej)
Dziwne. Zanim siadam przed pustą kartką wszystkie słowa są poukładane na swoich miejscach z przypisanymi numerami kolumn i rzędów. Lecz gdy biorę długopis do ręki, zdania eksplodują! Rozbryzgują sie po ścianach srebrno-fioletową mazią. Obrzydliwe! Rozsypane dźwięki, sylaby bez sensu poplątane jak słuchawki od telefonu. Lepkie i słodkie. Obiecuję, że je poskładam i coś z nich ułożę, coś... Dobrego.
Kiedyś.
Utleniam słownik charakterystycznych wskazówek
dotykam ulgi
cisza
Pogoda stuka do serca
- Dobrze założę prochowiec
deszcz za plecami
napełnia kubek głosem
|
|